8 lutego 2015

8 lutego 2015


Lubię obchodzić rocznice, a zwłaszcza takie, jak ta.

Nikt, kto trochę mnie zna, nie może nie wiedzieć, kim jest Alexz Johnson. Każdy pamięta, jak przez ponad pięć miesięcy jak szalona męczyłam Facebooka jej wszystkimi piosenkami po kolei i odliczałam dni do jej koncertu, a każdy, kto śledzi tego bloga, nie może nie wspominać z uśmiechem jego najbardziej żenującego postu, w którym zaraz po koncercie zdałam z niego relację z wszelkimi, najdrobniejszymi szczegółami. Szczegółami, które chciałabym jak najdłużej zatrzymać i jak najczęściej do nich wracać, stąd taka rozległa opowieść o jednym z niewątpliwie najlepszych wieczorów mojego życia. Tylko ja jednak pamiętam, jak 10 lat temu usłyszałam o niej po raz pierwszy i obiecałam sobie, że jeśli tylko kiedykolwiek będę miała okazję wybrać się na jej koncert w Europie, to rzucę wszystko i tam pojadę.

Alexz odegrała w moim życiu wielką rolę. I nie chodzi tu tylko o to, że zaczęłam grać na gitarze czy śpiewać, ale o to, że to właśnie ona była osobą, dzięki której stwierdziłam, że warto mieć pomysł na siebie i iść jakąś tam swoją własną drogą. To ona pokazała mi, że w wieku 11 lat wcale nie trzeba słuchać radia eski, a najciekawszym zajęciem nie jest granie na komputerze czy oglądanie telewizji. Jeśli chodzi o muzykę, Alexz była totalną niszą. Nikt jej nie znał, za to ja pomału przestawałam znać hiciory z radia i zaczęłam mieć coś, co można było nazywać gustem muzycznym. To nic, że prawie nikt mojego entuzjazmu nie podzielał i że tej muzyki nie dało się usłyszeć w żadnym radiu. Do dzisiaj tak zresztą mam, że zwykle sama chodzę na koncerty, na których jest nie więcej niż kilkadziesiąt osób. Cóż, zawsze byłam odmieńcem :)

Alexz to nie tylko muzyka, to także, a może przede wszystkim, styl i osobowość. Przekonałam się o tym ostatecznie dokładnie rok temu w O2 Shepherd's Bush Empire w Londynie.

Nie ma na całym świecie bardziej inspirującej, serdecznej, utalentowanej i jednocześnie tak skromnej osoby jak Alexz. I nie jest to tylko opinia psychofanki (czytaj: mnie ;p) - każda osoba, która tam była, może to potwierdzić. Można powiedzieć, że to piękny finał historii, spełnione marzenie. Ja osobiście wierzę w to, że taki wieczór jeszcze kiedyś się powtórzy ;)

Dlaczego o tym piszę?

Wtedy, 10 lat temu, kiedy po raz pierwszy usłyszałam Alexz (a na drugi dzień kupiłam gitarę i zrobiłam sobie taką samą fryzurę, jaką miała ona ;p) obiecałam sobie, że jeśli kiedykolwiek będę miała okazję pojechać na jej koncert w Europie, to nieważne gdzie, kiedy i ile miałoby to kosztować - wtedy po prostu rzucę wszystko i tam pojadę. Nie wyobrażałam sobie, żebym mogła robić w tym czasie coś na tyle ważnego, co zatrzymałoby mnie w domu lub miała jakiś inny cel, na który warto by było przeznaczyć pieniądze. Kiedy więc po 9 latach czekania na to, aż coś zadzieje się w tej kwestii zobaczyłam ogłoszenie o jej trasie koncertowej, postanowiłam: jadę.

I tak oto kupiłam bilet na koncert, bilety lotnicze i 8 lutego 2014 poleciałam do Londynu. Tak po prostu. Nie było ważne to, że musiałam wydać sporo pieniędzy (no, może nie aż tak dużo, bo już wtedy całkiem nieźle ogarniałam tanie podróżowanie) i że leciałam na drugi koniec Europy na krótki, akustyczny tylko koncert grany jako support innego wykonawcy, którego imienia nawet nie pamiętam. To wszystko było nieważne, bo szansa na spotkanie osoby, którą najbardziej na świecie podziwiam liczyła się dużo bardziej niż wszystkie związane z tym niedogodności.

I to jest według mnie właśnie właśnie ta rzecz, którą każdy, bez wyjątku, choć raz powinien zrobić. Jeśli na czymś naprawdę Ci zależy, zrób to - bez szukania wymówek, przekładania w nieskończoność, liczenia na to, że kiedyś przyjdzie lepszy moment, zasłaniania się brakiem czasu, towarzystwa, pieniędzy, okazji. Stwórz sobie okazję, wydaj te pieniądze i po prostu to zrób. To, ile poświęcisz, za jakiś czas nie będzie miało żadnego znaczenia - ważne będzie tylko to, że udało Ci się osiągnąć coś, na czym Ci zależało. No bo co innego, jeśli nie spełnianie marzeń sprawia, że ma się ciekawe i piękne życie? :) Pieniądze są zasobem odnawialnym - można je zarobić. Nie można natomiast odrobić straconego czasu ani zmarnowanej szansy. Jeśli ciągle coś Cię powstrzymuje, miej tego świadomość.

Ja nie żałuję, że rok temu poleciałam do Londynu. Ciągle cieszę się tym jak małe dziecko, bo spełniło się moje marzenie z najwyższej półki. Zawsze miałam nadzieję, że kiedyś uda mi się usłyszeć Alexz na żywo, ale nigdy nie sądziłam, że będę miała nawet okazję osobiście ją poznać i z nią porozmawiać. Gdybym ponad rok temu stwierdziła, że nie warto lecieć, że lepiej czekać z założonymi rękami, aż przyjedzie do Polski albo zagra własny koncert, żałowałabym jak głupia.

Może to banalna rada, ale jeśli masz jakieś marzenia, spełniaj je. A jeśli masz takie, w których spełnienie nawet nie do końca wierzysz, to te spełniaj bez przemyśleń i kalkulacji. Na pewno stać Cię na to, żeby zrobić to choć raz. Serio, warto!

1 komentarz:

  1. Wspaniale, że trafiłam na Twojego bloga i miałam okazję przeczytać tak inspirujący post! :) Niezmiernie cieszę się z tego powodu, tym bardziej, że jak zdążyłam się zorientować, dzieli nas tylko jakieś 100 km :)
    Gratuluję Ci spełnienia marzenia i po cichu zazdroszczę, ale myślę, że i moje kiedyś się spełnią, że też kiedyś pojawię się na koncercie choć jednego z ulubionych artystów ;) W każdym razie, życzę Ci, abyś jak najszybciej miała okazję do powtórzenia tego doświadczenia - być może koncert Alexz (której niegdyś również lubiłam słuchać ;)) teraz odbędzie się w Polsce? ;) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń