24 września 2014

24 września 2014

Patent na tanie latanie jest bardzo prosty. W sieci jest mnóstwo biletów w cenach od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych. Problem polega na tym, że cena ta obejmuje przelot tylko z bagażem podręcznym, a co za tym idzie - mniejszą walizką, bez możliwości wzięcia ze sobą płynów, niczego ostrego ani metalowego, a także niektórych niezbędnych przedmiotów, np. dezodorantu. Niektórzy pytają: no to jak to? Spakować się w taki mały plecak, i jeszcze nie wziąć kosmetyków? Tak, da się. Jak najbardziej :)


Poniżej przedstawiam kilka patentów i porad dotyczących tego, jak się dobrze spakować przy ograniczeniach w postaci "carry-on baggage".

Po pierwsze, plecak nadający się jako bagaż podręczny może mieć maksymalne wymiary 55x40x20 [cm]. Jest to mniej więcej taki plecak, jak widać na zdjęciu po lewej (w zestawieniu ze standardowej wielkości gitarą). Jak widać, nie jest on wcale taki mały ;) 

Jadąc do Norwegii spakowałam się w zwykły, mały plecak (taki wycieczkowo-szkolny, około 30L), ale przed wyjazdem do Anglii stwierdziłam, że nie ma co się cisnąć w czymś tak mikroskopijnym i wzięłam plecak ze zdjęcia. Jest on o 5cm za wysoki, ale jeśli nie będzie wypchany po sam sufit, powinien bez problemu przejść. W Anglii się udało, mam nadzieję, że tym razem też tak będzie ;)

Po drugie - jeśli jedziesz na kilka dni, naprawdę nie potrzebujesz brać ze sobą dużo. Jeśli jedziesz latem, to ciuchy są lekkie, a jeśli zimą, to i tak te najcięższe masz na sobie, a do plecaka wkładasz właściwie tylko zapasowy sweter i kilka koszulek na zmianę. Nie potrzebujesz też ręcznika wielkości dywanu, przez kilka dni poradzisz sobie z mniejszym ;)

Kosmetyki? To też nie jest problem. Na pokład możesz wnieść butelki o maksymalnej pojemności 100 ml (butelki o większej pojemności wypełnione częściowo zazwyczaj nie przechodzą). Możesz kupić mniejsze odpowiedniki kosmetyków (np. w Rossmannie) - kremów, dezodorantów, szamponów i czego dusza zapragnie, ewentualnie możesz przelać produkty z większych butelek do mniejszych. Na kilkudniowym wyjeździe i tak nie zużyjesz 250 ml szamponu albo butelki odżywki, więc te 100 ml bez problemu wystarczy.

A co z jedzeniem? Kiedy jadę do kraju, w którym hamburger kosztuje 40 zł, jest to rzecz absolutnie niezbędna ;p Zwykle pakuję się tak, żeby starczyło mi na co najmniej 3 dni. Nie mogę wziąć dżemów, sosów w słoikach i napojów, więc ich nie biorę. Wiozę za to ze sobą kabanosy, chleb, suchary, pasztet, kuskus, makaron, ryż, sosy w proszku, ciastka, batoniki i wszelkie inne słodycze (takie zastrzyki energetyczne bardzo się przydają w podróży :p). Królewskiej uczty może i z tego nie będzie, ale parę dni można spokojnie tak przetrwać. 

Limit wagowy bagażu podręcznego wynosi zazwyczaj 10 kg. Wierzcie mi, to jest bardzo dużo. Zmieszczą się i ubrania, i jedzenie, a pewnie jeszcze trochę "wolnego" zostanie ;)

dzisiejsze "pole bitwy" ;p
Inne wskazówki:
  • Na pokład, oprócz bagażu, zazwyczaj możesz wziąć także koc. Niektórzy w ten sposób przemycają np. rozpięty śpiwór ;)
  • Niektóre linie (np. Ryanair) oferują możliwość wzięcia drugiego bagażu podręcznego w postaci damskiej torebki (orientacyjne wymiary: 35x20x20). To całkiem spory dodatek.
  • Słyszałam o osobach, które do podręcznego spakowały namiot, tylko bez metalowych śledzi (nie wiem, może kupiły jakieś inne albo po prostu nie wzięły w ogóle ;p)
  • Jeśli chodzi o najtańsze linie (Ryanair i WizzAir) zauważyłam, że WizzAir jest bardziej restrykcyjny, jeśli chodzi o sprawdzanie rozmiarów bagażu, ale to tylko moje obserwacje.

Pokazałabym Wam zdjęcie już spakowanego plecaka, ale niestety... nie jest on jeszcze spakowany :P A wkrótce musi być, bo jutro rano wstaję i lecę do Sztokholmu. Za 50zł. W obie strony :)

Pozdrowienia!

1 komentarz:

  1. osobami które do bagażu podręcznego wzięły namiot jesteśmy z koleżanką ;) w Gruzji w lipcu świetnie radziłyśmy sobie z namiotem bez śledzi, niestety, przykra niespodzianka - w Kutaisi nie przepuścili nam pałątki-tzn "namiotowy szkielet", i musiałyśmy wyrzucić na lotnisku... ;/ co prawda podłamał się podczas wyjazdu, a namiot był z tesco, no ale jednak - był żal... podobnie jak za moimi bateriami-akumulatorkami, które też kazano nam wyrzucić... eh, kto by się tego po gruzińskim Kutaisi spodziewał...

    OdpowiedzUsuń