17 listopada 2013

17 listopada 2013

Obserwując dzisiejszy świat często odnoszę wrażenie, że marzenia, plany i wszelkiego rodzaju godne realizacji pomysły zwyczajnie lubimy odkładać na później. A zwłaszcza te, do których realizacji potrzebna jest doza kreatywności i wysiłku, a także umiejętności planowania, gospodarowania finansami i czasem. W końcu łatwiej jest wciągnąć się w pracę, codzienne obowiązki, popaść w wir rutyny, a swoje proste, zwyczajne marzenia i zachcianki odkładać na potem.

Podróżowanie zdaje się być właśnie jedną z tych rzeczy, które bardzo łatwo jest nam odkładać "na później". Bo najpierw muszę skończyć studia, jak skończę studia, to muszę więcej zarabiać, żeby mieć za co podróżować, jak już zarobię, to mam w końcu inne wydatki typu dom, samochód, rodzina, a jak moja sytuacja materialna jest już stabilna, to w końcu mam dzieci i znów muszę czekać, aż podrosną, aby móc gdzieś spokojnie wyjechać... A jak podrosną, to być może moje zdrowie nie będzie już takie samo i w efekcie nie ruszę się już nigdzie. I nie mówię tu o tym, aby rzucać wszystko i zająć się tylko realizacją swoich szalonych pomysłów (chociaż i tak można ;)). Chodzi mi o to, że jeśli sami nie znajdziemy w swoim życiu czasu i przestrzeni na spełnianie własnych marzeń, nikt nie zrobi tego za nas.

W kwestii podróżowania bardzo łatwo jest wpaść w pułapkę pod tytułem "może kiedyś będzie okazja". Sama wiele razy wodziłam palcem po mapie i myślałam "kiedyś tam pojadę...". Do Paryża, do Rzymu, do Londynu, do Oslo, do Florencji, Budapesztu i tysiąca innych miejsc, na które patrzyłam z utęsknieniem, a nie miałam pojęcia, jak zaaranżować te wszystkie wyjazdy. Czekałam więc na okazję, aż ktoś zadzwoni do mnie i zaproponuje wyjazd, albo trafi mi się jakaś wycieczka, wolontariat, wymiana czy cokolwiek innego. W efekcie wszystkie te miejsca pozostawały tak samo odległe i pozostawały jedynie mrzonkami, a nie realnym celem.

W końcu jednak dotarło do mnie, że jeśli będę tylko czekać, taka okazja nie nadarzy się nigdy. I jeśli ja czegoś nie zrobię - nie znajdę tanich biletów lotniczych, nie namówię znajomych, nie zorganizuję transportu i noclegów, to będę mogła czekać do końca życia, a i tak nigdy się nie doczekam. Nie dlatego, że nie ma wokół mnie ludzi, którzy podróżują i robię ciekawe rzeczy, ale po prostu dlatego, że mam świadomość, że o realizację własnych planów muszę zadbać sama. Może i kiedyś ktoś zaproponuje mi wspólną, ciekawą wycieczkę, ale jeśli chcę osiągnąć coś konkretnego, to ja muszę być osobą, która wyjdzie z inicjatywą.

Kiedy zmieniłam swoje podejście, zauważyłam, że wiele z tych miejsc, o których jeszcze niedawno tylko marzyłam, zdążyło już dołączyć do kolekcji miejsc odwiedzonych. W wakacje zwiedziłam między innymi Berlin, Budapeszt, Florencję, Rzym, w listopadzie dzięki kupionym wcześniej biletom lotniczym pojechałam do Norwegii, a w lutym lecę do Londynu na koncert, o którym marzę od prawie 10 lat. W najbliższym czasie zamierzam odwiedzić jeszcze więcej miejsc, maksymalnie wykorzystując wolny czas i zasoby finansowe. Nie będę czekać, aż skończę studia, zarobię wielkie pieniądze, kupię mieszkanie czy zrobię cokolwiek innego. Jaką mam pewność, że będę żyła długo i że zdążę zrobić te wszystkie rzeczy?

Podróżowanie jest naprawdę proste: w gruncie rzeczy wybierasz tylko miejsce, do którego chcesz pojechać i kupujesz tam bilet lotniczy. Ewentualnie pakujesz plecak i najpóźniej drugi dzień jedziesz na wylotówkę, a po kilkunastu lub kilkudziesięciu godzinach cieszysz się celem, do którego dotarłeś. Nie ma w tym nic skomplikowanego. Zdecydowanie nie trzeba tego odkładać na potem.

0 komentarze:

Prześlij komentarz