19 września 2013

19 września 2013

San Marino - dwudzieste pierwsze państwo, które odwiedziłam - należy do państw bardzo małych, ale naprawdę zachwycających. Jest położoną w górach krainą klimatycznych uliczek, małych kościółków, murów zamków i wież. Wizyta w takim miejscu daje okazję do zrobienia wielu niesamowitych zdjęć, a niecałe 3 godziny czasu wolnego, jakie zaoferowała nam zorganizowana wycieczka, to zdecydowanie za mało, aby nacieszyć się urokiem tego miejsca. Zamiast biec do autokaru, chętnie posiedziałabym parę godzin nad jedną z malowniczych przepaści i zwyczajnie zrobiła sobie piknik. Czy organizatorzy wycieczek nie potrafią przewidzieć, że ludzie nie chcą tylko przejść się po mieście, zrobić zakupów i wrócić, ale zwyczajnie pobyć na miejscu trochę dłużej, nawet nic nie robiąc? ;)


Niektórzy nie byli jednak szczególnie zainteresowani zwiedzaniem i najważniejszym punktem programu była dla nich degustacja alkoholu, z którego San Marino słynie. Próbowaliśmy win i przeróżnych likierów, które nie były co prawda w moim guście, ale było bardzo sympatycznie. Ceny również nie najgorsze, ale i tak nic nie kupiłam, po prostu nie przepadam za tak słodkimi winami, a likierów nie pijam w ogóle.


Zaskakujące w San Marino jest to, że wiele miejscowych sprzedawców mówi po Polsku (skąd? dlaczego?!) i są tam najprawdziwsze sklepy monopolowe. Tak. One są naprawdę wszędzie!


A potem już tylko spacer po miasteczku i rozkoszowanie się pięknymi widokami ;)







San Marino zdecydowanie polecam!


0 komentarze:

Prześlij komentarz